Rajdowe początki Leszka Kuzaja

Każdy wielki mistrz jakiejś dyscypliny był kiedyś na początku swojej drogi. Leszek Kuzaj na trasie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski po raz pierwszy pojawił się pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ale sporo wody upłynęło zanim mógł się rozkoszować tą chwilą.

Rajdowa rodzina

Leszek Kuzaj przyszedł na świat 16 maja 1968 roku w Krakowie. Jak sam twierdzi, miał wielkie szczęście, iż przyszło mu dorastać w rodzinie, która żyła motorsportem. Jego ojciec, Julian, startował w rajdach, dzięki czemu chłopak od dzieciństwa chłonął wiedzę, która jest niezbędna do zaistnienia na oesach. Tata zabierał też syna do warsztatu legendarnego Sobiesława Zasady, który był idolem Leszka, i z którym udało mu się złapać świetny kontakt.

Źródło: Igor Stawiarski / commons.wikimedia.org

Śladami ojca

Julian od początku aprobował fakt, że Leszek interesuje się rajdami, natomiast mama chłopaka była nastawiona do tego dość sceptycznie. W efekcie tego Kuzaj junior zaczął trenować w tajemnicy przed rodzicielką. Ojciec podarował mu „malucha”, którego chłopak naprzemiennie przerabiał, rozbijał i naprawiał. Treningi rozpoczął jako czternastolatek, a po kryjomu zrobił też prawo jazdy.

Na rozdrożu

Leszek Kuzaj najpierw pracował przy rajdach jako mechanik i pilot, a dopiero później próbował swoich sił w roli kierowcy. W Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski zadebiutował w roku 1989 przy okazji Rajdu Elmot. Tymczasem Rajd Krakowski A.D. 1990 był trzecią poważną imprezą w jego karierze i… ostatnią na długie lata. Krakowianin skupił się na rodzinie i prowadzeniu firmy odzieżowej, w związku z czym zmagania na oesach poszły w odstawkę.

Słodko-gorzki powrót

Rajdowa kariera Leszka Kuzaja na dobre zaczęła rozkwitać dopiero w 1995 roku, kiedy to późniejszy czterokrotny mistrz Polski zdecydował się wrócić do tego sportu i zacząć rywalizować na poważnie. Najpierw przemierzał oesy w sprowadzonym z Włoch Renault Clio Williams, a następnie miał epizod we Fiacie Cinquecento Abarth. W zmaganiach A.D. 1996 Kuzaj zasiadał natomiast za kierownicą Mitsubishi Lancer Evo III i uplasował się na siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski.

Gaz do dechy

Jak sam przyznaje w wywiadach, Leszek Kuzaj na trasie wyznaje zasadę „pedal to the metal”, czyli „gaz do dechy”. Z jednej strony takie podejście jest bardzo efektowne dla kibiców i często przynosi wymierne korzyści czasowe, lecz z drugiej taka jazda na krawędzi wiąże się ze sporym ryzykiem wypadku. Kraks w poczynaniach Kuzaja nie brakowało już od początku jego przygody z rajdami i to właśnie dlatego jego pierwsza małżonka w trosce o życie męża naciskała, żeby dał sobie z tym sportem spokój.